Giga Golonka w Ustroniu

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Maraton
MTB Marathon w Ustroniu. W sobotę umawialiśmy się z Grześkiem na kręcenie w Ustroniu, niestety rozwalił kolano i miałem jechać sam. Szukając tras trafiłem na informację o maratonie w niedzielę. Rano zameldowałem się w biurze zawodów:
Ja: proszę mega
Pani: 100zł proszę
J: 100?! a ile za giga?
P: 100zł
J: to ja proszę giga.
Trasa giga miała prowadzić przez Klimczok...to według legend tam mieli kryjówkę moi przodkowie zbóje;p To był ten argument, bo ja wcale sknerą nie jestem;p

I w ten sposób zamiast Mega Golonki, zamówiłem sobie Giga Golonkę;) Warto było zapłacić tą stówę za 7h w siodle;p Oczywiście chciałem jechać krócej ale...
10km zerwany wentyl i wymiana dętki. Kolejny zjazd "snake" i łatanie. Do pierwszego defektu jechałem swoje w grupce 10-15 osobowej. Dobrze było, zmiany, ciągnięcie i jakaś motywacja. Po drugim straciłem z oczu wszystkich...obawiałem się nawet, że jadę ostatni. Tragiczny był asfaltowy podjazd z Brennej na Kotarz, który w całości jechałem sam. Dodatkowo bufet, który był przed tym podjazdem a po zjeździe ze Starego Gronia usytuowany przy rzece, wśród roznegliżowanych ciał, piw w dłoniach i chłodnej wody zabił mnie mentalnie;p Miałem dosyć, chciałem wrócić i położyć się w tej chłodnej wodzie. Żar tego dnia był okropny! Nie mogłem pozbyć się myśli "co ja tu qrwa robię!!!", mega w tym czasie już jechało do mety. Zaletą tej imprezy był też to, że trasa Giga nie prowadzi po pętli tylko kieruje zawodników w zupełnie inne rejony. Na prawdę można pozwiedzać;) Wracając do ścigu...podjazd, single, podjazd pod Klimczok i doganiam jakichś zawodników:)Nie było ich wielu ale zawsze coś. Tych których nie wyprzedziłem na podjeździe, minąłem na zjeździe. Kolejny bufet i znów wspinaczka, już ostatnia tego dnia. Bardzo długi ostatni zjazd i meta. Na ostatniej prostej przed metą dostałem owację na stojąco(stali bo pakowali się do samochodów;p)i w przypływie szału wyprzedziłem jeszcze "pociąg" turystyczny Zetor...45km/h z mocnym przekonaniem, że nóg już nie mam. Gdybym czuł, że je mam na pewno już bym nie kręcił, miałem dosyć. Okazało się, że w pociągu nie było żadnych zawodników więc zryw był tylko pod publikę;p Zaletą tak długiego kontemplowania trasy był absolutny brak kolejek na myjce i przy makaronie.
Zwycięzca jechał prawie dwa razy krócej!;)
Miejsce open 117/127 nie skończyło ok 30 zawodników
Miejsce M2 35/37
Szał jak ch...;p Sikałem poweradem do wieczora;p

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa losic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]