Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:612.28 km (w terenie 308.70 km; 50.42%)
Czas w ruchu:29:26
Średnia prędkość:20.80 km/h
Maksymalna prędkość:59.70 km/h
Maks. tętno maksymalne:198 (93 %)
Maks. tętno średnie:156 (80 %)
Suma kalorii:4291 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:47.10 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Na Pilsko

Niedziela, 27 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Za górami, za lasami...w Węgierskiej Górce zaczynam kręcenie. Kierunek Żabnica tam wbijam na czarny szlak rowerowy i kręcę w górę, zmieniam szlak na czerwony i cisnę pod Rysiankę. Miejscami jadę, więcej prowadzę a raz nawet korzystam z łańcuchów na skalnej półce. Ten szlak to był błąd, miałem jechać przez Romankę ale zaczepiłem piechura(sam mapy nie miałem tylko po kolei szlaki spisane)a ten skierował mnie na czerwony przez Rysiankę. Na pewno krótsza trasa ale niestety sporo prowadzenia. Widoki oczywiście piękne, kila cudownych wąskich ścieżek(jedną nawet dwa razy pokonałem;)), spokój i cisza na szlaku. W miejscach gdzie teoretycznie można jechać, z powodu wycinki(?) i zdewastowanej trasy, staje się to niemożliwe. Widoki i miejsce cudowne. Przed Rysianką jadę od połączenia ze szlakiem z Romanki. Przed samym schroniskiem jest bardziej stromy podjazd z podłożem z luźnych kamieni, którego pewnie bym nie wjechał gdyby nie "wsparcie". Owo wsparcie w postaci zgrabnej, długowłosej brunetki zapytało "to tu można tak normalnie wjechać?" na co ja szczerze odpowiedziałem "nie wiem, zaraz zobaczymy" a zapytało z taką troską i zdziwieniem zmieszanym z podziwem, że...no i w tym momencie odezwał się towarzysz tej pięknej "sarenki". "eee nie ma bata ciężko się idzie";)Jak mógłbym w takim wypadku nie wjechać?!?!Wjechałem a jakże i na szczycie napawałem się chwilą chwały i zalotnym uśmiechem pięknej "motywatorki":)W takich chwilach żałuję, że nie mam tandemu. Jednak nie ma się co podniecać trzeba cisnąć dalej tym bardziej, że przede mną piękny zjazd w kierunku Trzech Kopców. Z Rysianki wzdłuż granicy ze Słowacją pomykam nie schodząc z rowera aż na Halę Miziową. Miejsce które bardzo często odwiedzam zimą, latem prezentuje się zupełnie inaczej. Wcinam żurek, chwilę medytuję i postanawiam zaatakować szczyt. Początek jakoś idzie, do Kopca jadę. Tętno co prawda niepostrzeżenie skoczyło do 198 ale jadę, moc jest. Dopiero za Kopcem prowadzę bo wąska ścieżka nie dosyć, że pełna turystów to jeszcze przez środek głęboko przecięta przez spływającą wodę. Prowadzę właściwie już do końca, chwilami tylko pedałując. Na szczycie pauza, foty, piciu, baton i dylemat. Jak zjechać? Bezsensu prowadzić w dół tą drogą, która (prawie)wjechałem więc szukam innej. Wybrałem zielony szlak, później przechodzący w czerwony prowadzący do przejścia granicznego ze Słowacją. REWELACJA!!! Jest trochę prowadzenia, które jednak wynika z moich braków technicznych ale i tak 90% trasy pomykam na rowerze. Spotykam po drodze sympatyczną ekipę z Żor i okolic. Trochę gawędzimy, żartujemy i wspólnie docieramy do przejścia granicznego a później do Starej Karczmy w Jeleśni. Ekipa ładuje się w samochody a ja co sił w nogach do Żywca. Gdy byłem 300m od dworca pkp usłyszałem odjeżdżający pociąg więc zawróciłem na rynek. Wypiłem ulubione piwko, zjadłem pyszny makaron, lody świderki i prawie przegapiłem kolejną ciuchcię. Do Katowic bez przygód, a na dworcu zamiast czekać 45 na pociąg do Gliwic wsiadam na rower. Przez WPKiW, Świętochłowice i Zabrze docieram do domu.
Wypad bardzo udany i na pewno jeszcze na Pilsko wrócę, zabiorę tylko mapę;)

Rozgrzewka

Sobota, 26 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Na Magurkę przez Gronik, Przysłop i Rogacz. Dane uzupełnię bo przepisałem w przewodnik, który został w górach;)

Bikemaraton Piechowice

Sobota, 19 czerwca 2010 · Komentarze(5)
Kategoria Maraton
To już czwarty maraton. Wyjazd przed 6 w pojedynkę, 3h jazdy i jestem na miejscu. Pierwsze wrażenie - strasznie zimno. Ja mam tylko koszulkę z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Żeby na trasie nie zamarznąć dałem się namówić na kupno kurtki przeciwdeszczowej z odpinanymi rękawami. Na deszcz się nie przydała ale co nieco cieplej było w korpusik;)
Start o 11 a w pierwszym sektorze Marek Galiński...qrde, szkoda że Mai nie było;/
"Diadbła" na trasie spotkałem jeszcze raz...minął mnie na ostatnim km, dopiero wtedy bo jechał dystans Giga;) W ogóle to minął mnie w takim miejscu, że mi i wszystkim wkoło na trasie szczena opadła. My walczyliśmy o utrzymanie na rowerze w błotnisto-kamienistym rowie a on przeleciał jakby jechał po autostradzie. SZACUN! W sumie na mecie był 3min przede mną. Na końcu był jeszcze oświetlony tunel z wysokimi stopniami. Końcówka (ostatnie 7km) w ogóle była najciekawsze...takie prawdziwe mtb. Wróćmy jednak na początek.
Pierwsze 12km to podjazd a później szybkie zjazdy(powyżej 50km/h)po szutrowej drodze. Zjazdy super, raz na zakręcie wywiozło mnie w las i już myślałem "to drzewo...albo to, albo...a pierd.." na szczęście jakoś bez gleby się utrzymałem. Wielu wywiozło, kilku leżało. Kilkadziesiąt metrów po tym zakręcie mijam chłopaka leżącego na brzuchu z twarzą zalaną krwią...makabryczny widok. W górę już jechała "karetka", kilka osób zabezpieczało to miejsce więc pojechałem dalej. Podobno chłopak połamany(podobno nie tylko on). Mam nadzieję, że kontuzjowani szybko wrócą do zdrowia i na trasy maratonów. Po tym widoku jednak jakoś chętniej naciskałem hamulce. Trudno. Większość zjazdów na trasie to takie gdzie leciało się ok 50km/h. Na jednym zjeździe dostałem nawet 10pkt;) "Masz qr...kolego 10pkt za tego backflipa" złapałem uślizg koła(kół?) na korzeniu/kamieniu(zachciało się wyprzedzać) i...nie wiem co zrobiłem ale uratowałem się przed efektowną glebą przy prawie 50km/h. Zyskałem szacun chłopaków;) Od tego momentu lepiej się jechało, wyprzedzałem mając ciągle sporo sił na końu trasy i po zakończeniu ścigu. Dopiero ten "Diabeł";p
Wydaje mi się, że za spokojnie jadę początek trasy, za dużo tracę i na końcu mimo sił nie mam gdzie nadrobić. W Tarnowie cisnę od początku na maxa!!!
Wyniki:
161/332 open
43/73 M2

POPISDEAD

Czwartek, 17 czerwca 2010 · Komentarze(1)
Wróciłem z Mielca, kilka pysznych naleśników i w siodło;) Kierunek...no nie wiem, wyjdzie po drodze. Miałem ochotę na jakąś górkę to wybór padł na Smolnicę, w dół i w górę i jeszcze raz w dół...góreczka nie górka-nudy szukam dalej. Na rondzie w Sośnicowicach "ścigam" się z ścigaczem. Niestety on tylko czeka na kolegę ja za to z rozpędu pojechałem w stronę Rachowic, dalej przez Bojszów(grało się kiedyś w Orłach:), dzisiaj mają szansę awansować do A klasy). Skrzyżowanie, albo Gliwice i wycieczka na jakieś 30km albo dalej i będzie dalej;) Pojechałem przez Rudno i Rudziniec a gdzieś między PIĘKNA sarna przecięła mi drogę była prawie na wyciągnięcie ręki...prawie mogłem jej dotknąć i poczuć jej oddech a jednak na tyle daleko, że dostojnie i bez nerwów dwoma skokami "przeleciała" mi przed kołem. Dalej do Pławniowic, nad jeziorko(MAZURY!), wzdłuż kanału przez Taciszów, Kleszczów i Kozłów do domu. Fajny trip wyszedł i moc jeszcze była.

Mazury;)

Wtorek, 15 czerwca 2010 · Komentarze(3)
Dzisiaj może być dłuższy opis bo wiele myśli przeszło przez głowę podczas wycieczki. Przede wszystkim miał być test nowych opon co by na maratonie nie błysnąć jakąś efektowną niepotrzebną glebą;) Racing Ralph na przód okazał się za dobrą oponą jak na moje mizerne umiejętności techniczne. Ślizgałem się strasznie...podobno najlepsi potrafią je opanować i wykorzystać ich możliwości, ja nie ogarniałem;) No więc na przód zakupiłem Nobby Nica 2.25 i wydaje się, że takiej właśnie oponki potrzebowałem. Dużo bardziej przyczepna w szybkich zakrętach na sypkim i błotnistym podłożu, pewniejsze prowadzenie w błotnistych koleinach i całkiem niezła trakcja na śliskich kamieniach i korzeniach. Była też lekka gleba ale w błocie po piasty nic nie przejedzie, tym bardziej jak się takie błotko pojawi z zaskoczenia.
Niektórzy mogą się dziwić gdzie ja przetestowałem te wszystkie podłoża...a więc lasy w okolicach Gliwic i Rybnika obfitują w takie tereny.

A teraz to co zrodziło mi się podczas bufetu w przystani nad zalewem. Jadę na mazury i szukam załogi:)
Termin: do ustalenia.
Miejsce: Mazury.
Skład: 3-6 osób płeć nie ma znaczenia ale orientacja ma;)
Łódka: do znalezienia
Sternik: Ja, ale chętnie pojadę nawet jako majtek i balast;) Doświadczenie w sumie mam niewielkie bo tylko 3 rejsy po WJM ale staram się nadrobić rozwagą:> Myślącego człowieka nie powinienem utopić...upić owszem:D Jakby się nie daj Neptunie coś wydarzyło to ratownikiem WOPR jestem od...od czasów jak byłem chudy i goliłem się raz na 2 miesiące;) Damy radę.
[Edit] Opiekunem kolonijnym też jestem jak coś;p
To jest jak najbardziej poważna propozycja dla wszystkich, bez względu na płeć i wiek(poniżej 18 roku życia trzeba zabrać zgodę rodziców i starszą siostrę).
Zapraszam!!!:)


Chabry i maki

Niedziela, 13 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Trasa przez Kozłów, Bojszów, Łęczną, Rudziniec do Pławniowic i przez Kleszczów do domu. Głownie przez lasy i pola, na których kwitły przepiękne maki i chabry.