Nocą

Środa, 28 lipca 2010 · Komentarze(0)
Powtórka z wczoraj, tym razem bez deszczu a jedynie z delikatną mżawką. Na razie batmanem nie zostałem ale lepiej nie jest;p

Spanie jest nudne!!!

Środa, 28 lipca 2010 · Komentarze(9)
Spanie jest nudne, monotonne i w ogóle do d...! Leży człowiek jak kłoda przez kilka godzin, trochę się powierci, trochę popierdzi;), czasem się coś fajnego przyśni ale generalnie nuda. Tętno dochodzi pewnie do około 40, powolny oddech, ciało się niby regeneruje ale rano często i tak się nic nie chce. Nie wiem czy coś ze mną nie tak ale taka regeneracja w ogóle mnie nie kręci. Pedałując sobie dzisiaj o 2 w nocy w zimnym deszczu, w przemoczonych spodenkach i butach byłem na prawdę szczęśliwy. Ulice puste, noga podaje zero nudy;)
I tak sobie moknąc znalazłem swoją drogę życiową a nawet dwie;)
Pierwsza: Znajdę dziewczynę, która nie lubi zbyt dużo spać i nie lubi jeździć w nocy na rowerze ]:>
Druga: Zostanę rowerowym batmanem...i tak już ubieram się w obcisłe spodenki, "dziwne" buty, kask i czasami pelerynę. Do kasku przyprawię rogi a na spodenki ubiorę majtki...(eee albo bez tych majtek)i będę się mścił:) Tylko jeszcze nie wiem na kim i za co.
I ch...;p

Jak się gdzieś jedzie to trzeba wrócić...

Sobota, 17 lipca 2010 · Komentarze(0)
Wyjazd o 8. Tankowanie przepysznej, lodowatej wody w źródłach Elżbiety i Zygmunta. Dalej leśnymi szlakami do Zaborza gdzie popluskałem się w krystalicznie czystej wodzie zalewu na rzece Sucha Woda, której źródła biją 200m wcześniej. Później pluskałem się jeszcze w jeziorze Nakło-Chechło a i tak było mi mało. Żar był okropny ale wycieczka fajna:)

12 Jurajskie Lato Filmowe

Piątek, 16 lipca 2010 · Komentarze(1)
Plan był taki: Wyjechać około 17, przejechać około 80km i być na miejscu około 20:30.
Za dużo tego "około" chyba było bo wyjechałem po 18, przejechałem prawie 100km i dotarłem na miejsce prawie o 22;)
Burza nad Zabrzem, która rozpętała się dokładnie o 17 zatrzymała mnie w domu i puściła dopiero po 18. Po przejechaniu 2km znów chciała mnie zatrzymać...i okazało, że nie miało znaczenia 17 czy o 18 i tak nic suchego na sobie nie miałem. Za to przyjemnie się jechało. Do TG spokojnie i dosyć szybko, później jeszcze szybciej na Miasteczko Śląskie i Piasek. Przez Czarny Las, granicę między zaborami(dzięki za uświadomienie Jacek. O Jacku później;))i przez A1 do Poraja. Wokół jeziora z kilkoma niepotrzebnymi zakrętami, nawrotami, km itp;) Dotarłem do Biskupic i tam spotkałem Yacka. Zapytałem o drogę i zyskałem świetnego przewodnika aż do samego Złotego Potoku. Gaworzenie, zwiedzanie, opowieści (głownie przewodnika-historyka)i w końcu docieramy na miejsce. W Złotym Potoku już czeka ekipa z grillem, piwkiem i dobrym humorem. Posileni idziemy na film a Jacek ucieka do domu. Kolejny raz okazało się, że na rowerze jeżdżą tylko fajni ludzie:)Film spoko, choć sam klimat miejsca lepszy. Kładę się w przedsionku namiotu około 3. Fajny dzień i w sumie szkoda, że nie było dalej do tego Potoku...była moc!

Kółeczko

Niedziela, 11 lipca 2010 · Komentarze(0)
Okolice

Na Pilsko

Niedziela, 27 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Za górami, za lasami...w Węgierskiej Górce zaczynam kręcenie. Kierunek Żabnica tam wbijam na czarny szlak rowerowy i kręcę w górę, zmieniam szlak na czerwony i cisnę pod Rysiankę. Miejscami jadę, więcej prowadzę a raz nawet korzystam z łańcuchów na skalnej półce. Ten szlak to był błąd, miałem jechać przez Romankę ale zaczepiłem piechura(sam mapy nie miałem tylko po kolei szlaki spisane)a ten skierował mnie na czerwony przez Rysiankę. Na pewno krótsza trasa ale niestety sporo prowadzenia. Widoki oczywiście piękne, kila cudownych wąskich ścieżek(jedną nawet dwa razy pokonałem;)), spokój i cisza na szlaku. W miejscach gdzie teoretycznie można jechać, z powodu wycinki(?) i zdewastowanej trasy, staje się to niemożliwe. Widoki i miejsce cudowne. Przed Rysianką jadę od połączenia ze szlakiem z Romanki. Przed samym schroniskiem jest bardziej stromy podjazd z podłożem z luźnych kamieni, którego pewnie bym nie wjechał gdyby nie "wsparcie". Owo wsparcie w postaci zgrabnej, długowłosej brunetki zapytało "to tu można tak normalnie wjechać?" na co ja szczerze odpowiedziałem "nie wiem, zaraz zobaczymy" a zapytało z taką troską i zdziwieniem zmieszanym z podziwem, że...no i w tym momencie odezwał się towarzysz tej pięknej "sarenki". "eee nie ma bata ciężko się idzie";)Jak mógłbym w takim wypadku nie wjechać?!?!Wjechałem a jakże i na szczycie napawałem się chwilą chwały i zalotnym uśmiechem pięknej "motywatorki":)W takich chwilach żałuję, że nie mam tandemu. Jednak nie ma się co podniecać trzeba cisnąć dalej tym bardziej, że przede mną piękny zjazd w kierunku Trzech Kopców. Z Rysianki wzdłuż granicy ze Słowacją pomykam nie schodząc z rowera aż na Halę Miziową. Miejsce które bardzo często odwiedzam zimą, latem prezentuje się zupełnie inaczej. Wcinam żurek, chwilę medytuję i postanawiam zaatakować szczyt. Początek jakoś idzie, do Kopca jadę. Tętno co prawda niepostrzeżenie skoczyło do 198 ale jadę, moc jest. Dopiero za Kopcem prowadzę bo wąska ścieżka nie dosyć, że pełna turystów to jeszcze przez środek głęboko przecięta przez spływającą wodę. Prowadzę właściwie już do końca, chwilami tylko pedałując. Na szczycie pauza, foty, piciu, baton i dylemat. Jak zjechać? Bezsensu prowadzić w dół tą drogą, która (prawie)wjechałem więc szukam innej. Wybrałem zielony szlak, później przechodzący w czerwony prowadzący do przejścia granicznego ze Słowacją. REWELACJA!!! Jest trochę prowadzenia, które jednak wynika z moich braków technicznych ale i tak 90% trasy pomykam na rowerze. Spotykam po drodze sympatyczną ekipę z Żor i okolic. Trochę gawędzimy, żartujemy i wspólnie docieramy do przejścia granicznego a później do Starej Karczmy w Jeleśni. Ekipa ładuje się w samochody a ja co sił w nogach do Żywca. Gdy byłem 300m od dworca pkp usłyszałem odjeżdżający pociąg więc zawróciłem na rynek. Wypiłem ulubione piwko, zjadłem pyszny makaron, lody świderki i prawie przegapiłem kolejną ciuchcię. Do Katowic bez przygód, a na dworcu zamiast czekać 45 na pociąg do Gliwic wsiadam na rower. Przez WPKiW, Świętochłowice i Zabrze docieram do domu.
Wypad bardzo udany i na pewno jeszcze na Pilsko wrócę, zabiorę tylko mapę;)